612,

612, kończ już te rozmowy! Duet czwórek, a prawie trio. 

Zimowe warunki drogowe - oprócz generowania większego poziomu niebezpieczeństwa - mają również to siebie, że potrafią mocno spowolnić ruch. Ostatnimi czasy mało brakowało, a jeździlibyśmy w trzy „czwórki" razem. Widok cokolwiek niecodzienny. Natomiast niespodziewane duety dwóch autobusów przegubowych oczywiście zdarzały się. A i trio też już było bliskie. To dopiero byłby konwój! Już widzę te miny na przystankach...

Tak we znaki dały się korki i tańcowanie przegubem oraz jego wijącym się ogonem po zwodniczym i perfidnym lodzie (na szczęście wszystkie te nieoczekiwane drift-dancing'i zakończyły się powodzeniem).

Przez całe popołudnie był kłopot z trzymaniem odpowiedniej separacji pomiędzy autobusami (tej samej linii). Już nawet „huk" z jazdą w pełni planową! Bo tak naprawdę o jeździe zgodnej z rozkładem... do wieczora można było tylko pomarzyć. Wygrzebywanie się z rosnącego opóźnienia trwało doprawdy sporo godzin.

Aby nie „ganiać" razem karawaną „czwórek" trzeba było przesadzać pasażerów do jednego wozu, a drugim (już pustym) uskuteczniać ucieczkę. Odskok. Żeby to jakoś wyglądało i przede wszystkim było bardziej funkcjonalne dla pasażerów. Ucieczka aż do uzyskania większego dystansu. A potem? Ponowne włączenie na linię. Tyle tylko, że korki nie chciały się prędko skończyć, a na ulicach jeszcze totalna ślizgawica i zamieć śnieżna. Efekt? Problem powrócił ponownie. Jeden zbiera ludzi (i to sporo - przez to, że długo nie było autobusu), drugi jedzie niemalże na pusto i dogania. I znowu exodus pasażerów.

Pamiętam swoje słowa: - Trzeba trzymać separację, bo my tu zaraz w trójkę będziemy jeździć. Dynamicznie zmieniająca się ogólna sytuacja, jak i oblodzona jezdnia skłaniały do częstej (radiowej) komunikacji pomiędzy autobusami (- Gdzie jesteś?), która przeradzała się też niekiedy w towarzyskie pogawędki dla rozładowania atmosfery pośpiechu (- 465, Osobówki drift na Branickiego teraz z kolei uskuteczniają).

W pewnym momencie zaskutkowało to swoistym zaborem, zablokowaniem radia naszą konwersacją. Wtem usłyszałem głos dyspozytora: 612, kończ już te rozmowy!

Przypomniała mi się podstawówka i jak gadałem na lekcjach: - Panowie, towarzystwo tam z tyłu. Może razem się pośmiejemy?; - Chłopczyk, wyłączam Cię; - Ty masz taki donośny głos, że nawet jak mówisz szeptem, to Cię słychać. I tak dalej...

Wesoły dzień. W końcu wróciliśmy na swoje czasy i nikt nie ucierpiał przez ślizgawicę - to najważniejsze. Do zobaczenia wśród hałd śniegu na przystankach... Kocham tę robotę!

 

Dawid Horbacz