Białystok zasługuje na tramwaje. Futurystyczna wizja.
Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że Białystok (300 tys. mieszkańców, oficjalnie 297288 tys. ludzi) jest największym miastem w Polsce, które posiada tylko jeden rodzaj komunikacji publicznej - autobusy.
Grudziądz (95 tys. mieszkańców.)? Są tramwaje. Elbląg (121 tys. mieszkańców), też sporo mniejszy od Białegostoku. Są tramwaje. Olsztyn (173 tys. mieszkańców)? To Samo. Toruń (202 tys. mieszkańców)? Zgadnijcie co? Są tramwaje. To wszystko miasta mniejsze od Białegostoku. Idźmy dalej. Gdynia (246. tys. mieszkańców), Tychy (128 tys. mieszkańców) to miasta także mniejsze od Białego, ale co? Są trolejbusy - dla odmiany. W przypadku Gdyni dodajmy jeszcze świetne pociągi SKM i Trójmiejską Kolej Metropolitarną (Coś w rodzaju Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej) - na marginesie.
Lublin (340 tys. ludzi), Bydgoszcz (prawie 400 tys. ludzi, oficjalnie 352 tys. mieszkańców) - to z kolei ośrodki nieco większe od Białegostoku, w istocie z tej samej ligi gabarytowej, a posiadają odpowiednio trolejbusy (Lublin) i tramwaje (Bydgoszcz). Pojawiają się w tym zestawieniu nieprzypadkowo.
Trzeba powiedzieć, że to dość specyficzne i osobliwe, iż aglomeracja miejska tego kalibru - która w dodatku niedawno z pierwszej dziesiątki największych miast w Polsce "wywaliła" same Katowice - ma tylko jeden rodzaj komunikacji! Tymczasem w gruncie rzeczy Białystok posiada podobny potencjał, by spokojnie pod względem komunikacyjnym iść ramię w ramię z taką Bydgoszczą, która ma 9 (sic!) linii tramwajowych.
I nie ma, że się nie da, że po co i na co, że za drogo (fakt, budowanie sieci od podstaw i od zera najtańsze nie jest; tutaj bez wątpienia płacimy cenę historyczną za wieloletni zabór rosyjski; takiż Grudziądz z kolei niektóre rozwiązania "odziedziczył" spod okupacji pruskiej).
Niemniej Białystok spokojnie zasługuje na tramwaje, co dobitnie pokazują powyższe dane statystyczne. Nie chodzi wcale o „dosyć modną" ekologię. Oczywiście tramwaj nie dymi, ale czynią to w jego imieniu - ulokowane z dala - kominy. Tylko, że tego nie widać, bo dymią gdzieś na peryferiach miasta nieniepokojone. Co do oszczędności takiego rozwiązania - też można patrzeć na to różnie. Pewnie finalnie byłoby nieco taniej (po wielu latach), jednakże koszta inwestycyjne - gdy wszystko trzeba zaczynać od zera (budować sieć, torowiska i trakcje, zajezdnię, ściągać i szkolić fachowców, kupować tabor itd.) - wydają się oczywiście totalnie bajońskie. Co innego w sytuacji, gdyby istniała już tradycja i nawet skromna sieć, a chodziłoby tylko o poszerzanie jej zasięgu.
W tym momencie jest to futurystyczna, a zarazem nieco romantyczna wizja komunikacji miejskiej w Białymstoku. Aczkolwiek statystyki porównawcze z innymi miastami nie kłamią - tramwaje w Białymstoku z całą pewnością mogłyby funkcjonować. A ja nawet jeszcze sądzę, że by się sprawdziły, mimo chóru narzekań, który bankowo by się przy okazji pojawił: - aaa... nie wiadomo jak teraz jeździć samochodem, po co te „przecinaki", kupa żelastwa itd.
Co mogłaby wnieść komunikacja szynowa? Transport publiczny stałby się jeszcze sprawniejszy, nieco szybszy i bardziej różnorodny. Poprawiłaby się sytuacja z dostosowaniem węzłów przesiadkowych w odleglejszych dzielnicach miasta. Podróżując pod Trójmieście, miałem okazję jeździć autobusowymi liniami, które miały ledwie kilka przystanków. A co widniało na Pixelach tych autobusów? „Oliwa - pętla tramwajowa" albo „Żabianka SKM". To samo w Warszawie „Metro Wilanowska" i dziękuję. Tu od razu chciałbym zaznaczyć, że z tego typu węzłów przesiadkowych korzystałem również w - bardzo zbliżonej do Białegostoku - Bydgoszczy. Co z tego wszystkiego wynika? Obecność tramwajów wymusiłaby powstanie większej ilości węzłów przesiadkowych. Zapewne powstałoby też kilka (potem coraz więcej) podziemnych przejść na ważniejszych przystankach.
Na pewno takie rozwiązanie byłby jeszcze większą gratką dla miłośników komunikacji. Minusem natomiast byłby nieuchronny „odpływ" autobusów przegubowych, ponieważ w dużej mierze zadania tych olbrzymów przejęłyby - jeszcze większe - tramwaje. Mimo wszystko wizja uzupełniania się tramwajów i autobusów jest niezwykle kusząca i chciałbym dożyć czasów, kiedy na Dziesięciny, Zielone Wzgórza, os. Piasta czy też Wysoki Stoczek dojadę szybkim, niskopodłogowym tramwajem w barwach zielono-białych.
Póki co, powstają nowe przystanki kolejowe, co też jest bardzo fajną inicjatywą.
Dawid Horbacz
fot. Kuba Zajkowski