Gdy wielkie 21 przebija się osiedlowym duktem. "19-stka" nieoczekiwanie w Świętojańskiej.
Wypadki to zupełnie losowa sprawa. Czasem potrafią jeszcze - oprócz samego dramatyzmu związanego z konkretnym zdarzeniem - spowodować kolosalne utrudnienia dla innych kierowców,. I to na wiele godzin.
Tak stało się podczas niedawnego wypadku na skrzyżowaniu ulic Popiełuszki, Słonecznikowej i Upalnej. Efektem były koszmarne korki, które rozrastały się do niebotycznych rozmiarów i rozprzestrzeniały na zupełnie inne rejony miasta - niekoniecznie doinformowane w kwestii tego, co stało się na Zielonych Wzgórzach. Przejazd po trasie linii był oczywiście niemożliwy. Policja skierowała mnie na ulicę Upalną, gdzie ruch był równie ślamazarny co we wcześniejszym korku.
Opóźnienie i tak już było spore. Szczyt i korek przed miejscem wypadku... A teraz wylądowałem jeszcze na zatłoczonej osiedlowej uliczce z rzeźnickimi progami zwalniającymi. Ulica ta "nie widziała" autobusów, a już zwłaszcza przegubowych. No to w końcu zobaczyła!
Przy okazji: oczywiście cały autobus ludzi. Komplet! Zdumionych ludzi zgrupowanych w środku. Jeszcze większe zdziwienie 18-metrowy olbrzym w osiedlowej niszy budził jednak wśród przechodniów i okolicznych mieszkańców, których zdezorientowane miny na długo pozostaną mi w pamięci... Cyrk objazdowy. To jakby wielkim odrzutowcem lądować na starym, zdezelowanym lotnisku dla szybowców porośniętym przez mech i dziką roślinność. Było wesoło.
W inny dzień, niedługo potem, w wyniku innego wypadku znowu musiałem "łamać linię" - jak to nazywam w swoim spec-żargonie. Tym razem wylądowałem 19-stką na Świętojańskiej. Skorzystałem nawet "piracko" z dwóch przystanków "siódemki", by wypuścić tych, którzy chcieli się wydostać z "korkowego kotła". Nawet w zasadzie nie do końca "piracko", ponieważ był to objazd wymuszony losową sytuacją, a nie "nadprogram" przystankowy wynikający z zamyślenia.
Całkowicie niemożliwe było przejechanie przez - notorycznie sprawiającą problemy - ul. Mickiewicza prosto. Jedynym wyjściem był skręt w Świętojańską - jak zresztą kierowały służby. Następnie zawracałem na Placu Katyńskim, po czym - niczym po sznurku - wracając Świętojańską, włączyłem się finalnie z powrotem na Mickiewicza, jednakże kilka bezcennych metrów dalej od punktu "łamania linii", co pozwoliło ominąć dwa wozy strażackie, erkę, radiowóz i dwa rozbite samochody. Ogromny korek, ogromne straty w czasie. Tych kilka niepozornych, nieprzejezdnych metrów - to była zatem kluczowa sprawa.
Do końca dnia nie udało się wyjść z opóźnienia, jazda non stop, a rozkład dość krótki. Od pętli do pętli. Zmiana Pixela „na opóźnieniu", podjazd od razu na przystanek wylotowy „na opóźnieniu", sikanie też „na opóźnieniu:)". Wszystko „na opóźnieniu". Cała 19-stka, a tu jeszcze wypadek i okres przedświąteczny. To już zaiste mieszanka o takim składzie, która może sporo pozmieniać w trybach i mechanizmach - najbardziej nawet zatwardziałego - zegarka.
Dawid Horbacz
fot. Kuba Zajkowski