Przeoczenia z przystanku wyłączenia
Przeoczenia z przystanku wyłączenia - czyli obywatelka Uzbekistanu pod CPN-em w zajezdni.
Nasłuchałem się historii jak to - po zjeździe z linii - niejeden już wjechał autobusem pod dystrybutory z paliwem z intruzem na pokładzie. A nawet dalej - na zajezdniowy parking, zanim wyszło na jaw, że kierowca wcale nie jest sam. Tylko tak sądził. No i zgadnijcie co w związku z tym? Brawo, ja też dołączyłem do tego zaszczytnego grona, wszak tym razem padło na mnie.
Zjazd z linii po niemalże 10 godzinach „na zmęczonego" ewidentnie sprzyja przeoczeniom. I tak się stało. Wjeżdżam na teren zajezdni, pod dystrybutor, celem zatankowania i... Co się okazuje? Mam pasażerkę! Siedzi zagubiona i widzi w bocznych szybach korowody autobusów czekających na tankowanie. Postanowiłem tym razem nie korzystać z mikrofonu i pofatygować się osobiście, skoro zajechała już piracko tak daleko. W końcu i tak muszę wysiąść, żeby zatankować. Wychodzę z kabiny i zmierzam na tyłu autobusu. Okazuje się, że to młoda Azjatka, wyglądająca na jakąś studentkę z wymiany. Gadka „To już końcowy, a nawet dalej, niż końcowy" - nie przynosi oczywiście rezultatu, czemu trudno się specjalnie dziwić. Siedzi zdezorientowana. Czas na plan B, czyli na łamaną angielszczyznę...
- It's finish bus stop.
- OK, Where is the Żeromskiego? - pyta płynniutko po angielsku, mając minimalny kłopot z polską nazwą ulicy.
Myślę, że zapewne chce dostać się do akademika:
- Turn left, and this way, go forward, two kilometers - intensywnie gestykuluję. Where aru you from? Japan? China?
- Uzbekistan. Thank you very much - uśmiechnęła się zmieszana. A po sekundzie słychać tylko stukot szpilek.
- Good Luck.
W ramach zwiedzania Polski poznała nieco kulis działania komunikacji miejskiej. Jak widać przystanek wyłączenia i towarzyszące mu zmęczenie potrafią płatać figle... Dobrze, że była to zagubiona Uzbeczka, a nie etatowy klient izby wytrzeźwień wśród fekaliów i wymiocion...