Stamtąd widać dużo.
Stamtąd widać dużo. Zza szyby autobusu.
Poruszanie się autobusem komunikacji miejskiej przez wiele godzin chcąc, nie chcąc sprzyja dużej liczbie obserwacji.
W życiu bym na przykład nie pomyślał, że w jeden dzień w mieście może być tyle kolizji. Tu stłuczka, tu samochód na słupie albo latarni, tu znowuż zlot lawet. Jazda pojazdami komunikacji miejskiej pozwala też doskonale wyczuć rytm miasta i jego aktualną atmosferę. Na przykład dzień meczu, bądź też imprezowy piątek lub sobotę.
Tu duża grupa obcokrajowców z wymiany studenckiej, tu z kolei zorganizowana społeczność eleganckich imprezowiczów (i 20 miniówek w autobusie; w pakiecie) jadąca na jakiś bal czy chrzciny. Tu biesiadnicy z melanżu mniej wykwintnego, podblokowego, tu znienacka widać nieoznakowany radiowóz i aresztowanie, a dokładniej szarpaninę dwóch policjantów z rosłą i tęgą kobietą w średnim wieku. A tymczasem duża, zmęczona grupa pracowników fabryki wraca wieczorem z pracy.
Reasumując, jest to profesja, w której człowiek się "napatrzy". I czasem "narozmawia" (na przykład ze zdezorientowanym pasażerem, który nie wie, gdzie wysiąść albo ma za 10 minut egzamin na prawo jazdy, a pojechał nie tam, gdzie trzeba). Są też pasażerowie przejawiający gotowość do opowiedzenia z marszu połowy życiorysu.
Dużo rozmów i spostrzeżeń - podobnie jak u taksówkarza. Bo wiele godzin za kółkiem sprawia, że widać więcej... Światła autobusu jak uważne oczy sędziwego mędrca notorycznie „zapisują" w kazamatach pamięci te wszystkie obrazy, które zresztą same naświetlają...
Dawid Horbacz