Wyjazdy z rezerwy. Kocioł generalski

 

Wyjazdy z rezerwy. Kocioł generalski.

Spontaniczny wyjazd z rezerwy przypomina niekiedy gorączkową krzątaninę w remizie strażackiej. Brakuje tylko specyficznego i osobliwego zjazdu po charakterystycznej rurze. Ale popłoch i ta atmosfera jakoś tak się kojarzy.

Kierowcy oddelegowani do rezerwy przesiadują sobie spokojnie w zajezdni nie niepokojeni. Kiedy jednak w którymś autobusie coś się zepsuje czy wydarzy, taki szofer natychmiast przerywa zajezdniowe konwersacje i wyjeżdża na linię. A może być to każda linia - warto nadmienić.

Sam już parę razy biegłem do autobusu, choć przed chwilą jeszcze byłem pogrążony w dyskusji, jaka wytworzyła się w dyspozytorni. Czasem pędziłem nawet z kanapką czy jogurtem, krzycząc: a jaka to w ogóle ma być linia? Wyjechałem w takiej awaryjnej sytuacji kilka razy i jeździłem już do końca zmiany, przez wiele godzin. Tak się trafiało.
 
A jak było ostatnio?  Tylko zacząłem się "rezerwować" i w sam raz zepsuło się "25". Popołudniowy szczyt, do tego nie najkrótszy dolot z zajezdni i opóźnienie na przysłowiowe dzień dobry murowane - i to oczywiście jeszcze przed przystankiem, na którym miałem w ogóle się włączyć na linię.

 

Na tym nie koniec kłopotów: awaria ciężarówki na trasie generalskiej dopełniła reszty, generując gigantyczny korek, którego symboliczną kwintesencją było rondo Putry i estakada umiejscowiona tuż nad nim. Do tego wszystkiego autobus też nie najżwawszy pod względem osiągów. Tu jeszcze bilecik, tu kolejne czerwone, tu wysłużona zatoka (autobusowa) przypominająca pobojowisko, zmuszająca do powolnego podjazdu pod przystanek.

W efekcie wychodzenie z opóźnienia trwało praktycznie do końca (krótkiej bądź co bądź) zmiany. Ganianie od pętli do pętli. Przez moment zaliczyłem też jazdę w duecie (wozami obsługującymi tę samą linię), co spowodowało rzecz jasna konieczność odskoku.

Reasumując, na rezerwie bywa wesoło i nieprzewidywalnie. Można wyjechać dość losowym autobusem w sam środek popołudniowego "kotła". Kiedy znowuż mniej się dzieje, można też dowiedzieć się - czasem zupełnie przypadkowo - wielu przydatnych rzeczy (nie tylko z zakresu rzemiosła kierowcy) od doświadczonych szoferów. Na przykład o obecności w dyspozytorni sekretnych szafek (specyficznych skrytek). I to dopiero po dziesięciu miesiącach pracy (sic!).

Godzina piata, minut trzydzieści, kiedy pobudka zagrała...

 

Dawid Horbacz